Krok od śmierci?...


14 stycznia 2008, 14:20

14.01.2008r... dzień dla mnie nie zapomniany...Pierwszy w życiu wypadek samochodowy...Jechałam busem ze szczepienia przeciwko żółtaczce...Jechałam już do domu...a tu nagle tylko huk i trzęsienie...wpadliśmy busem do rowu...ale na szczęście nikomu nic się nie stało.Później dowiedziałam się że samochodem osobowym,który w nas wjechał prowadziła kobieta.Wszyscy byli przestraszeni ale ja jakoś w tym dniu byłam bardzo spokojna...nie bałam się,a nawet rąk z kieszeni nie wyjęłam żeby się przytrzymać.siedziałam i czekałam na to co miało się wydarzyć całkiem spokojna.niczym nie przejęłam się, nawet jeżeli był by to poważniejszy wypadek.Ale  na szczęście nikomu nic sie nie stało tylko bus został nieco poturbowany. Kierowca wyszedł sprawdzić szkody ale nic poważnego sie nie stało.Wtedy poczułam że mój Anioł Stróż naprawde nade mną czuwa razem z Bogiem ale Anioła Stróża wyjątkowo mocno poczułam że On jest...Nagle w Niego uwierzyłam.Uwierzyłam jak nigdy dotąd...Po wszystkim dojechałam do domu...ale nikomu nie opowiedziałam o moim Aniele Stróżu. NIkomu...i nie wiem czy komukolwiek powiem...zobaczy się jeszcze...Teraz siedze i rozmyślam co by było gdyby mój Anioł Stróż nagle wtedy mnie opuścił?...może mnie już by nie było?...może bym leżała w szpitalu?...albo może...nie wiem już sama....Ale Anioł Stróż mnie nie opóścił...był cały czas przy mnie. nagle poczułam jego obecność...poczułam że On naprawde istnieje....istnieje dla mnie...dla mnie - niedobrej, złośliwej i głupiej osoby...szczeże nie wiem czy taka jestem ale moim zdaniem niestety taka jestem...próbuje się zmienić,ale marnie mi to idzie...ale kiedys się uda....Dziś byłam....krok od śmierci?...

14 stycznia 2008, 19:17
To dobrze że nikomu nic się nie stało, naprawde mieliście dużo szczęścia że tylko tak się to skończyło.

Dodaj komentarz