Archiwum 02 marca 2008


mi nie jest łatwo to powiedzieć...
02 marca 2008, 23:40

Wiele osób pisze w komentach zeby powiedziec im otwarcie że nie życze sobie by tak na mnie mówili. Ale ja tak nie potrafie....co mam im powiedzieć "nie mówcie tak na mnie bo sobie nie życze"???? tym bardziej tak będą mówić. oni nie są tacy że przestaną. to idioci. w tamtym roku kurtke mi potargali.poszłam do wychowawczyni to teraz boją sie dotykac moje rzeczy bo mówią że "zaraza"...czemu ja mam tak przejebane? no czemu ja?? coś mi się wydaje że nikt kto czyta mojego bloga nie ma tak jak ja.że jestem jedyna...wiele osób myśli pewnie czytając to że jakaś pojebana. być mmoże ale źle mi z tym. chce byc taka jak reszta.chce miec znajomych a nie wrogów.przyjaciół chce mieć.a nie tak jak teraz wszyscy wrogo nastawieni do mnie.nie moge się doczekać kiedy będzie wiosna...już niedługo kupuje nowe buciki,bluze z kapturem i czapke...mmm...kurwa nie potrafie odgonic mysli od pierdolonej budy.cały czas słysze przezwisko...ja już tak dalej nie moge...nie potrafie...chce się zmienić...ale nikt we mnie nie wierzy..jestem sama...bez nikogo bliskiego...jest blisko-muza...nic więcej...nie potrafie im tego powiedzieć że nie chce..że juz mam dość przezwiska...jak mam powiedzieć?...a jak oni zaczną bardziej?...i gorzej?...Boże ratuj...

Koszmar....chcę zapomniec o nim...
02 marca 2008, 13:55
Dziś śnił mi się największy koszmar....Jak już w wielu notatkach pisałam to moje szkolne przezwisko. A jak ktoś nie wie napisze jeszcze raz ale to dla mnie trudne jest...no więc to przezwisko to "demon"...nie cierpie tego...ale dziś śniło mi sie że stara kumpela która nawet mogła być przyjaciółka ale nie była nią w autobusie szkolnym wołała mnie po tym przezwisku...jak nie reagowałam to wołała "andzia" to pytam co a ona "demon no choć tu". Jak ja nie cierpie tego...wiele razy jak w szkole słysze to przezwisko nie wiem co mam z sobą zrobić.Kiedyś całe 7lekcji słyszałam tylko to...wtedy na ostatniej przerwie gdy szłam korytarzem myślałam "nie.dłużej teo nie wytrzymam.jak będe w domu wezmę sznurek i pójde do lasy.tak już dłużej byc nie może....to jest juz do przesady.to juz trwa dwa lata.nie wytrzymam tego.mam wszystkiego dość.będę miała święty spokój..." ale później uświadomiłam sobie że jak to zrobie oni będą się cieszyć a moja rodzina nie. moi starzy będą siebie obwiniać.coś mnie zatrzymało.coś mi nie pozwoliło.i dlatego jeszcze jestem na tym świecie...nie wiem dlaczego ale jestem bardzo przywiązana do mojej starszej i do sior...moja siora wyprowadzać sie będzie we wrześniu ale ja nie chce...ja chce mieć ją przy sobie nie wiem czemu ale chce.zawszw jak przypomnę sobie że wyprowadzać się będzie łzy same lecą. myśle sobie "musisz sie usamodzielnić.przecież ona ma swoje życie a ty swoje. dlaczego jesteś taka głupia i beczysz? weź się uspokuj i przestań beczeć...!" Może sie wyprowadzić ale chce miec przyjaciółki tak jak wiele osób innych...dlaczego ja jestem jakaś inna? przez tą chorobę? to przecież nie mój wymysł żeby zachorować na nią.ja chciałabym wyzdrowieć a nie...moja kumpela z ławki uważa mnie za "przyjaciółke" ale ja ją nie. ona jak spotyka sie z tymi co mnie przezywają od razu dołancza do nich i ona wtedy mnie też przezywa...ja już tak nie chce...:(